Zdzisław Beksiński. Poza snem - recenzja wystawy
Od
15 listopada do końca stycznia w Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy
trwa wystawa Zdzisław
Beksiński. Poza snem. Na dwóch
piętrach wystawiono 257 prac zmarłego artysty. Ukazane
chronologicznie, prezentują dzieła z różnych dziedzin
plastycznych – od rysunków z lat 40., poprzez obrazy olejne, aż
po dzieła wykonane tuż przed śmiercią. Pochodzą z największych
zbiorów Zdzisława Beksińskiego, z Muzeum Historycznego w Sanoku.
Nie są to jednak elementy stałej ekspozycji, a część zbiorów,
których nie można oglądać na co dzień.
Chronologiczne
rozmieszczenie prac sprzyja również obserwacji pewnych
powtarzających się motywów, które dominowały w różnych etapach
jego twórczości, jak na przykład serie architektoniczne,
przedstawienia postaci, czy ukrzyżowania. Zachęca też do
zapoznania się z przekrojem i różnorodnością jego prac.
Szczególnie, że Beksiński znany jest głównie z okresu, w którym
malował fantastyczne wizje posługując się techniką olejną.
Beksiński nie tytułował swoich dzieł. Fot. Łukasz Knut |
Widzimy
też jak postęp techniczny wchodził również do pracowni artysty.
Z końcem lat 90. Beksiński tworzył grafiki z wykorzystaniem
komputera, skanera i innych urządzeń.
Dominantą
prac artysty jest mrok. Objawiający się nie tylko w ciemnych i
przygaszonych kolorach, ale przede wszystkim w tematyce
przedstawianych prac. Sam Beksiński nigdy nie tytułował własnych
prac, o ile nie był do tego zmuszany. Odmawiał też komentowania
swojej twórczości, wolność interpretacyjną w całości
pozostawiając odbiorcy. Jednak nie trzeba dodatkowego komentarza,
aby spostrzec, że artystyczne zainteresowanie artysty skupia się na
tematyce śmierci, rozkładu, wojny; dominuje atmosfera jak z
koszmaru i fantastycznych wizji. Nie bez powodu dużą grupę
entuzjastów tej twórczości stanowią m.in. przedstawiciele
subkultury metalowej. Jednak to nie ludzie w czerni byli jedynymi
odwiedzającymi, kiedy sama miałam okazję wizytować bydgoską
galerię. Byli tam różnorodni ludzie w różnym wieku. Łączyło
ich wspólne zafascynowanie przedstawionymi pracami i niemal nabożne
skupienie.
Skupienie. fot. Marta Porwich |
Zobaczenie
na żywo prac Beksińskiego jest możliwością dokładnego
przyjrzenia się technice artysty. Oglądając same reprodukcje, nie
dostrzeże się dbałości o detale i niebywałej staranności. To
właśnie oglądając prace malarskie z bliska, można spostrzec, ile
linii przypada na każdy kawałek płótna. Zresztą artysta znany
był z tego, że często zmieniał koncepcje podczas pracy, często
zamalowując lub przemalowując to, co powstało wcześniej.
Minusem
wystawy jest dla mnie zbyt jaskrawe oświetlenie i powieszenie prac
na białych ścianach. Owszem, jest to pewna doza czepialstwa z mojej
strony, mam jednak porównanie ze sposobem ekspozycji prac
Beksińskiego w Muzeum Zdzisława Beksińskiego w Częstochowie. Tam
prace są zawieszone na ścianach pomalowanych na czarno i każda
jest oświetlona oddzielnie. Taki sposób ekspozycji jeszcze bardziej
pogłębia wielokrotnie podkreślany mrok na obrazach sanockiego
artysty – inaczej niż w niemal sterylnej przestrzeni bydgoskiej
galerii. Ponadto część prac, które były przeszklone, były słabo
widoczne.
Uzupełnieniem
wystawy były filmy o twórczości Beksińskiego. Telewizory były
ustawione w znacznej odległości od siebie, nie zakłócając
odbioru innych materiałów wideo. Były również poustawiane
krzesła, więc można było komfortowo zapoznać się z tymi
materiałami filmowymi.
Zdecydowanie
warto zobaczyć Beksińskiego na żywo. I warto to zrobić w
Bydgoszczy, dopóki prace nie wrócą do Sanoka.
Autorka niniejszego bloga ;) fot. Katarzyna Żutawska |
0 komentarze:
Prześlij komentarz