„Śmietanka towarzyska” – recenzja
Jeszcze jeden film Woody'ego Allena
Jedną z cech kina autorskiego jest jego powtarzalność. Często jego „autorskość”
polega na powtarzaniu tych samych motywów, tematów, estetyki, typów
postaci, obsady itd. W przeciwieństwie do kina stylu zerowego, gdzie
reżyser jest nie tyle twórcą, co nadzorcą powstawania filmu na
podstawie powierzonego mu scenariusza. Woody Allen sam pisze
scenariusze do swoich filmów, sam je reżyseruje i sam w nich gra
(choć w ostatnich latach rzadziej). Wspominam o tym wszystkim,
ponieważ częstym zarzutem pod jego adresem jest zarzut
powtarzalności. Tymczasem trudno oczekiwać, że ktoś, kto
produkuje średnio film rocznie i ma ich już na koncie pięćdziesiąt,
będzie za każdym razem prezentował zupełnie coś nowego. I siłą
rzeczy jedne będą lepsze, inne gorsze niż poprzednie.
Otwarcie
przyznaję się do tego, że lubię Allena. Ale powtarzalność i to,
że wiem czego oczekiwać, uważam za atut. Wiem, że sięgając
niemal po dowolny film, dostanę fabułę opartą na relacji
damsko-męskiej, nihilistyczne i intelektualne (czy też
pseudointelektualne) rozważania, naśmiewanie się z żydowskiej
mentalności, neurotycznego bohatera, błyskotliwe dialogi, komizm
wywołujący raczej uśmiech pod nosem niż głośne rechotanie...
Wydaje się jakby te cechy znajdowały się w jednym worku, z którego
reżyser za każdym razem przed przystąpieniem do pisania losował kilka, a następnie umieszczał w scenariuszu. Albo
tworzył miks z poprzednich obrazów ze swojego dorobku. Tak też jest ze Śmietanką
towarzyską. Łączy klimat lat
20. z O północy w Paryżu i
konflikt bohaterów jak z Manhattanu.
Ale o co tu chodzi? Lata 20. Młody Bobby (Jesse Eisenberg) opuszcza
Nowy Jork, aby rozpocząć pracę w Los Angeles u swojego wuja Phila,
agenta gwiazd filmowych (Steve Carell). W nowym miejscu pomaga mu się
odnaleźć sekretarka wuja, Vonnie (Kristen Stewart). Spędzają ze sobą wiele czasu i chłopak
zakochuje się w niej, lecz ona mówi, że ma chłopaka... którym
okazuje się być wujek Phil! Dziewczyna rozdarta pomiędzy
zakochanym w niej chłopaku, którego czeka niepewna przyszłość, a
ustawionym, światowym i bogatym Philem, decyduje się na życie z
tym drugim. I losy dwojga młodych się rozchodzą. Do czasu...
Niestety, oglądając film, ma się wrażenie, że ktoś obmyślił
go na większy materiał, a później musiał ścinać, żeby
zostawić najbardziej kluczowe sceny, a luki wypełnić narracją z
offu (głos Woody'ego Allena). Na przykład chłopak poznaje inną
kobietę, wkrótce bierze z nią ślub – wszystko dzieje się
błyskawicznie, później wątek żony się ucina. Choć wiadomo, że
oni nadal są razem, to na ekranie bohater zostaje przedstawiony tak,
jakby wiódł życie bez niej.
Myślę
jednak, że dobór obsady jest tutaj dobry. Eisenberg to idealne
wcielenie typu bohatera wcześniej odgrywanego przez Allena.
Neurotycznego, zahukanego, romantycznego. Pozytywnie zaskoczyła też
Kristen „Grająca Przygryzaniem Wargi” Stewart. To nie jest
wybitna rola, ale zdecydowanie rehabilituje ją po nieszczęsnej roli
Belli ze Zmierzchu. Steve
Carell również sprawdza się dobrze – jest zabawny, ale
równocześnie wiarygodny. Postaci poboczne też dają radę.
Zwłaszcza żydowska rodzina Bobby'ego – ten wątek w całości
jest satyrą na tradycyjną mentalność żydowską.
Tej sceny nie zobaczymy w filmie, ale jak widać - Woody Allen i Jesse Eisenberg mają takie same spodnie. |
Jak wspominałam, filmy Allena nie służą rechotaniu, ale muszę
przyznać, że było kilka momentów, na których widownia w kinie
śmiała się w głos. Co nie zmienia faktu, że film równocześnie
skłania do refleksji. Czy potrafimy dobrze wybierać? Czy
teoretycznie gorsze wybory są faktycznie złe? Wszystko zmienia się
z biegiem czasu, nabieraniem dojrzałości i decydowania się na
pewne kompromisy. Bohaterowie muszą wybierać pomiędzy
rozwiązaniami dobrymi i lepszymi, pomiędzy miłościami, którymi
kierują różne pobudki. Nic nie jest czarno-białe i zawsze trzeba
z czegoś zrezygnować, zmieniać się, rozwijać, dojrzewać.
Zatracając cząstkę siebie i swojej tożsamości.
Vonnie u boku Phila staje się inną osobą. |
W filmie został nakreślony obraz hollywoodzkiej society –
zepsutej, płytkiej. Piękne kobiety i eleganccy mężczyźni
spotykają się w ekskluzywnych miejscach, aby ślizgać się po
tematach towarzyskich plotek, przechwalać znajomościami i zdawać
relacje z dalekich podróży – w futrach, garniturach, w oparach
papierosowego dymu, popijając drogie alkohole i słuchając jazzu.
Świat, który kusi, a zarazem niszczy małostkowością i zepsuciem.
W to wszystko wpisuje się miłosna farsa trójkąta
Phil-Bobby-Vonnie...
To nie jest ani najlepszy, ani najgorszy film Allena. Po prostu
jeszcze kolejny.
0 komentarze:
Prześlij komentarz