Zabójcze ryjówki - kampowa przyjemność oglądania kiczu
Zabójcze
ryjówki
to jeden z tych filmów, które są synonimem kiczu. Równocześnie
niesie ze sobą kampową radość oglądania. Zrealizowano go za
około 123 tys. dolarów. Tylko tyle czy też może aż tyle?
Zastanawia na co tak właściwie zostały przeznaczone te pieniądze…
Jednak
po kolei. Zacznijmy od fabuły. Opowiada o szalonym naukowcu i jego
towarzyszach mieszkających na wyspie, wspólnie pracujących nad
projektem zapobiegnięcia problemu przeludnienia na Ziemi. Chcą to
osiągnąć poprzez stworzenie człowieka o o połowę mniejszym
wzroście. W tym celu eksperymentują na ryjówkach. I jak to zwykle
bywa, eksperyment wymyka się spod kontroli. Naukowcy tworzą odmianę
ogromnych ryjówek, które z braku innego pożywienia zaczynają
polować na ludzi. Wszyscy, łącznie z przybywającymi z dostawą
towarów dwoma mężczyznami, znajdują się w niebezpieczeństwie. I
jak nietrudno się domyślić, wkrótce zaczynają kolejno ginąć. A
zważywszy na to, że jeden z członków załogi jest czarnoskóry,
nietrudno się domyślić kto ginie jako pierwszy…
Film
łączy w sobie wszystkie „walory” złego kina – kiepski,
przewidywalny scenariusz, drewnianą grę aktorską, sztampowość.
Nie sposób też zrealizować dobry film science fiction za
niewielkie pieniądze, tym samym również efekty specjalne są
zrealizowane w stylu „pożal się Boże”. To, co najbardziej
rzuca się w oczy i budzi głośny śmiech jest to, że role
olbrzymich, groźnych ryjówek grają… psy w przebraniach.
W
efekcie zamiast grozy, budzą salwy niepowstrzymanego śmiechu. Choć
i tak spełniają lepiej swą powinność niż aktorzy. Oczywiście
głównych odtwórców nie można obarczać winą za to, że ich role
są tendencyjne do bólu. Poza tym trzeba się też wykazać pewną
dozą talentu, aby kilkukrotnie wypowiadać kwestie szczegółowo
związane z podstawowym biologizmem ryjówek. W szczególności gdy
tłumaczy je sobie wzajemnie dwóch naukowców, dla których ten
temat to chleb powszedni.
W
ogóle dialogi w tym filmem mogłyby stanowić antyprzykład dla
adeptów sztuki scenopisarskiej. Bohaterzy przy każdej możliwej
okazji wypowiadają kwestie o rzeczach, które powinny zostać
odczytane przez widza. Tymczasem otrzymuje je on bezpośrednio,
podane na tacy.
Film
zapewne miał nieść ze sobą głębszy przekaz – przy dużej
dozie wyrozumiałości moglibyśmy założyć, że twórcy filmu
chcieli nie tylko nas przestraszyć, ale również ukazać do czego
może doprowadzić zbyt wielka chęć ingerencji w prawa natury. Ale
raczej nie takie wrażenie pozostawi po sobie seans tego filmu.
Co
zatem sprawia, że z własnej woli sięgamy po tego typu produkcje?
Sądzę, że zabawa polega na tym, że zdajemy sobie sprawę z tego,
że mamy do czynienia z czymś artystycznie złym. Przymykamy oko na
wszelkie niedoskonałości i zamiast bólu zębów odczuwamy
przyjemność płynącą z obcowania z czymś tego typu. Wyłączamy
nastawienie krytyczne i śmiejemy się z konwencji.
Gdyby
Zabójcze
ryjówki były
zrealizowane jako film katastroficzny, „na serio” (a przy tym za
większy budżet), nie miałby już takiego wydźwięku. Choć z
drugiej strony… Przydałaby się jeszcze zmiana tytułu. To nie
jest jeszcze to samo co Barbarzyńska
nimfomanka w piekle dinozaurów
(taki film naprawdę istnieje! Został zrealizowany przez słynącą
z kiczowatych filmów, zrealizowanych niskim nakładem finansowym –
wytwórnię Troma). Wyczuwalny jest jednak pewien dysonans między
rzeczywistą szkodliwością ryjówek, a określeniem ich jako
„zabójcze”. Zapewne więc konieczna byłaby również zmiana
samego tytułu. Zresztą całego filmu…
Kampowy
odbiór tego filmu jest bardzo wskazany. Jako coś, co ma służyć
lekkiej i właściwie głupawej rozrywce. Napój, inny niż soczek,
jest przy odbiorze tego filmu uzasadniony.
Filmy
tego typu wymykają się tradycyjnym klasyfikacjom. W skali szkolnej
zasługuje zarówno na jedynkę jak i na szóstkę. Jedynkę dlatego,
że po prostu jest to film pod każdym względem zły. Na szóstkę
dlatego, że jest tak zły, że aż śmieszny, co gwarantuję solidną
porcję niezbyt wyszukanej, ale jednak rozrywki. A to, co wprawia nas
w dobry humor, warte jest wysokiej oceny.
Chcesz więcej kultury? Śledź ją na facebooku!
0 komentarze:
Prześlij komentarz