Rozterki młodego krytyka
Jako studenci krytyki artystycznej często wraz ze
znajomymi z roku zadawaliśmy sobie pytania o to, czym jest sztuka,
kim jest artysta itp. Na Kontekstach nie otrzymałam odpowiedzi na te
pytania. Wręcz pojawiły się kolejne wątpliwości.
Alastair MacLennan przechadzał się po
rzece z kijem na głowie, Caroline Bagnall w performance’ie
Istnienie i nieistnienie
stała pośrodku lasu i stroiła miny, wyciągając przy tym ręce w
górę. Sigmund Skard zszedł po linie wspinaczkowej po murku nad
rzeką. I tyle. Czwartego dnia Kontekstów - Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Efemerycznych w Sokołowsku jeszcze przed obiadem doznałam kryzysu. Trzy kolejne performance’y, które miałam okazję oglądać, były dla mnie kompletnie niezrozumiałe.
Nie
rozumiem.
Nie
wiem czy to moja ignorancja, czy też przekaz artystów nie był
wystarczająco jasny. Powinnam zagłębić się w biografię
Alastaira MacLennana, zrozumieć czym jest zen i wtedy zaznać
metafizycznego doznania. Nie byłam jednak przygotowana. Występ
Caroline Bagnall był prosty w formule i podobno bardzo dla niej
charakterystyczny. Znów zabrakło wcześniejszego researchu i nie
zrozumiałam przekazu. Występ Sigmunda Skarda obudowany był
szerokim kontekstem, jednak działanie samo w sobie nie poruszyło
żadnych czułych strun. Czy powinnam czuć się z tym źle?
Festiwal
Konteksty tworzy bardzo specyficzną atmosferę. Każdy obcuje tu ze
sztuką, czy to czynnie, tworząc, czy po prostu poprzez
dokumentowanie jej lub obserwowanie. Dziedzina dla nielicznych. Jest
to wydarzenie odrealnione, momentami wręcz absurdalne. Choć poza
kontekstem artystycznym jest to też pretekst do spotkań
towarzyskich, bo wszyscy się znają, a niewielka skala wydarzenia
pozwala na łatwą integrację.
Marcel Duchamp, L.H.O.O.Q. (1919) |
Kontekst okazuje się więc czasem kluczowy dla
zrozumienia dzieła. Jest jednak różnica pomiędzy nieznajomością
arcydzieł światowej sztuki, a brakiem wiedzy o tym, co
trzeciorzędny ach-tysta jada na śniadanie i jakie to ma przełożenie
na jego prace. Oczywiście kpię, jednak po to, żeby uwypuklić, że
w sytuacji idealnej, pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, powinien
istnieć jakiś idealny modelowy odbiorca, który rozumie język,
którym przemawia nadawca. Festiwal w Sokołowsku był festiwalem
międzynarodowym. Mam wrażenie, że ludzie przemawiali tam w różnych
językach. Bynajmniej nie tylko w sensie lingwistycznym. Niektórzy
zadali sobie trud nauczenia się słów zrozumiałych dla ludzi, do
których dane było im przemawiać. Niektórzy spośród tych ludzi
poznawali też wcześniej język danego twórcy. Inni występujący
zdecydowali się jednak na zasadę „jeśli będę mówić w swoim
języku powoli i wyraźnie, wtedy mnie zrozumieją”. No nie, to tak
nie działa.
0 komentarze:
Prześlij komentarz