Kolorowanki Wojciecha Fangora - recenzja wystawy „Wojciech Fangor. Heweliusz”
Od 7
października do 8 listopada w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie
można było oglądać wystawę Wojciech Fangor. Heweliusz.
Było to jedno z cyklu działań w Trójmieście poświęconych
artyście. 6 października miał się zjawić w gdańskiej Akademii
Sztuk Pięknych na uroczystym nadaniu mu tytułu doktora honoris
causa. Niestety zły stan zdrowia artysty to uniemożliwił. Fangor
zmarł 25 października w wieku 92 lat.
Prezentowana w PGS-ie wystawa to cykl trzydziestu obrazów. Artysta
przygotował je specjalnie z myślą o tej ekspozycji, choć w pewnym
sensie powstały na kilkaset przed narodzinami Fangora. Jak to
możliwe? Fangor wykorzystał rysunki Jana Heweliusza,
przedstawiające konstelacje gwiezdne i „pokolorował”
reprodukcje.
Heweliusz i Fangor w duecie. |
Jak
pisze Stefan Szydłowski, kurator wystawy: „koncepcja wystawy
inspirowana była trzema istotnymi przesłankami. Pierwszą jest
pasja artysty, jego zainteresowanie astronomią pielęgnowane przez
całe niemal życie. Drugą – fakt, że jeden z największych
astronomów był związany z Gdańskiem i wreszcie – bezpośredni
impuls – odnalezienie w rodzinnej bibliotece starego wydawnictwa z
rysunkami ciał niebieskich wykonanymi przez Heweliusza”. Moim
zdaniem można by dodać jeszcze czwartą przesłankę, choć nie
wiadomo czy taka była bezpośrednia inspiracja; mianowicie obecną
modę na kolorowanki dla dorosłych. Fangor wypełnił puste kontury
rysunków Heweliusza kolorami, nadając im nowe życie. Odczułam to
jako zabawę artysty, który mając już 92 lata, sukcesy i światową
sławę, nie musi nikomu nic udowadniać. Pozwolił sobie na flirt z
rysunkami siedemnastowiecznego astronoma oraz z odbiorcą i formą.
Stworzył coś innego niż choćby op-art,
z którym jest najbardziej kojarzony.
Fangor tworzy duet z człowiekiem żyjącym cztery wieki wcześniej,
lecz nie próbuje go przyćmić. Pozostawia każdy rysunek Heweliusza
widocznym – nie zamazuje żadnych konturów, napisów, ani tytułów
konstelacji. Jak w komiksach, gdzie jedna osoba zajmuje się szkicem,
a inna wypełnia kontur kolorem. Czy też, jak we wspomnianych już
wcześniej, kolorowankach. Można jednak dostrzec w tej artystycznej
zabawie talent wytrawnego malarza, posiadającego niezwykłe wyczucie
koloru i umiejętność operowania środkami malarskimi.
Wystawę obejrzałam z przyjemnością i będę ciepło myśleć o
tym zmarłym polskim artyście.
0 komentarze:
Prześlij komentarz