Pochodząc z trzech różnych regionów...
Nie
jestem w stanie utożsamić się z żadnym konkretnym regionem.
Urodziłam się na Śląsku, moi rodzice pochodzą z województwa
lubuskiego, a teraz szósty rok mieszkam już w Trójmieście, na
Pomorzu.
W
szkole dzieciaki mówiące gwarą były poprawiane przez
nauczycielki, że po śląsku mogą mówić w domu, ale w szkole
muszą po polsku. Ten problem nigdy mnie nie dotyczył, bo moi
rodzice pochodzili z innego regionu, więc siłą rzeczy nie
mówiliśmy w domu po śląsku. Ewentualnie słyszałam, jak
rozmawiając przez telefon, przytakiwali po śląsku: „Ja, ja”.
Oczywiście rozumiem śląską gwarę, ale sama się nią nie
posługuję. Kiedyś przyjaciółka Ślązaczka (wychowywana w
tradycyjnym śląskim domu), uczyła mnie, ale to były tylko żarty
i wygłupy.
Większość
wakacji spędzałam u babci, a więc u rodziny z województwa
lubuskiego. Tam nikt nie mówił gwarą, ale zdarzały się drobne
różnice językowe. Pidżamo, huźdawka... Do dziś też ścielam
łóżko, a nie ścielę.
Jak
wspominałam, od sześciu lat mieszkam na Pomorzu. Kawał drogi od
rodzinnego Lublińca. Dopiero po przeprowadzce tutaj, poczułam jakąś
przynależność do mojego rodzinnego regionu. Ale.. znów muszę
tłumaczyć, że tak, jestem ze Śląska, tak jestem Ślązaczką,
ale nie Ślonzoczkom, bo nie
posługuję się gwarą, moi rodzice pochodzą z innego regionu...
Kopalnie? Nie... Lubliniec jest 100 kilometrów od Katowic, nie ma w
nim żadnych kopalni. Do domu, na Śląsk, przywożę czasem ryby
znad morza. Ale wracając ze Śląska nad morze, nie przywożę
wiadra węgla...
Zatem wracając do Lublińca, jestem „tą, co mieszka w Gdańsku”.
Przebywając w Gdańsku, wiem, że pochodzę z innego miejsca.
Mogę powiedzieć, że jestem dzieckiem trzech regionów. Kim zatem
jestem? Polką.
Chcesz więcej kultury? Śledź ją na facebooku!
0 komentarze:
Prześlij komentarz