Bruno Bettelheim - Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni
Bruno
Bettelheim należy do najważniejszych psychologów XX wieku. Urodził
się w 1903 roku w Wiedniu – pół wieku po narodzinach innego
słynnego wiedeńczyka – Sigmunda Freuda. Z jego metod korzystał
Bettelheim w swej późniejszej pracy. Był
lekarzem-psychoanalitykiem. W późniejszym okresie życia pracował
w Stanach Zjednoczonych jako wykładowca w University of Chicago,
kierując równocześnie instytutem psychiatrycznym dla dzieci.
Publikował prace na temat autyzmu dziecięcego, a także książkę
z zakresu antropologii kultury
zatytułowanej Rany symboliczne. Rytuały inicjacji i
zazdrość męska. Jednak jego
najsłynniejszym dziełem jest opracowanie pod tytułem Cudowne
i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni,
które ukazało się w 1975 roku. Jest to nie tylko jedno z
najistotniejszych opracowań dotyczących baśni, ale również
klasyczne dzieło psychologii. W swej późniejszej pracy Bettelheim
naukowej poświęcił się zjawisku traumy – sam osobiście jako
Żyd był wcześniej więziony w obozach koncentracyjnych w Dachau i
Buchenwaldzie. Być może te przeżycia przyczyniły się też do
jego późniejszej samobójczej śmierci w 1990 roku.
Jak
wspominałam, Bettelheim w swej pracy inspirował się przede
wszystkim metodą psychoanalizy Freuda. Psychoanaliza, jak wiadomo,
głosi, że nasze życie psychiczne przebiega w trzech sferach –
świadomej, przedświadomej i nieświadomej1.
Autor analizując baśnie pod kątem tej metody uświadamia to, czego
niekoniecznie wszyscy jesteśmy świadomi. Nie tylko zaskakuje
interesującymi odczytaniami klasycznych baśni, ale również stara
się odpowiedzieć na pytania natury ogólnej: dlaczego ważne jest
aby czytać dzieciom baśnie? Dlaczego je lubimy? Dlaczego wpływają
na rozwój psychiczny dzieci? Danuta Danek stwierdza, że:
Książka Cudowne i pożyteczne ukazuje baśnie jako elementarz, z którego uczyć się można prawd wewnętrznych człowieka. Elementarz, z którego zarazem dziecko uczyć się może chęci do życia2.
Właśnie
znaczenie poszukiwania sensu życia podkreśla badacz. Nie tylko
stwierdza, że „dojrzałość psychiczną zdobywamy dopiero
wówczas, gdy dochodzimy do głębokiego zrozumienia, jaki może lub
powinien być sens naszego życia3”,
ale również że odpowiednie lektury „umożliwiają wgląd w
głębsze znaczenie życia i w sprawy, które są dla dziecka
najważniejsze w danej fazie rozwoju4.”
Autor
udowadnia, że czytanie „bajek” (jak czasem mylnie nazywa się
baśnie), ma sens. Są nie tylko odpowiedzią na dziecięcą potrzebę
cudowności, ale również pomagają mu w znalezieniu odpowiedzi na
pytania: „kim jestem?”, „skąd się wziąłem?”, „skąd
wziął się świat”, „kto stworzył człowieka i zwierzęta?”,
„jaki jest cel życia?” - zatem częściowo są początkiem
poszukiwania odpowiedzi na pytania, które będą sobie również
zadawali jako ludzie dorośli.
Autor
zwraca uwagę na uniwersalność, z jaką są konstruowane są
baśnie. Bohaterowie często nie mają własnych imion, a są
określani poprzez role społeczne czy rodzinne – zatem bohaterami
bywają określani jako „chłopczyk”, „król”, „matka”,
„rybak” itp. Jako tacy są reprezentantami wszystkich chłopców,
władców, matek, rzemieślników itd. Pozwala to dziecku na większą
identyfikację z danym bohaterem oraz uwierzyć, że sytuacja
przedstawiona w baśni jest możliwa również w jego przypadku.
Zatem przykładowo jeśli zwykły bohater baśni pokonuje olbrzyma,
to dziecko może w owym zwyczajnym bohaterze dostrzec siebie samego i
uwierzyć, że ono również jest w stanie pokonać olbrzyma, co w
tym wypadku może oznaczać przezwyciężenie trudności, która może
się wydawać problemem zbyt wielkim do rozwiązania lub wygranie
starcia z osobą, która pod jakimś względem jest lepsza od
dziecka.
Ów
uniwersalizm jest tym, co odróżnia baśnie od mitów. Ze
strukturalistycznego punktu widzenia można je analizować tak samo –
istotne są same wydarzenia, a nie forma, w jakiej zostały ujęte.
Jednak bohaterami mitów są konkretni herosi, którzy
posiadają boskie moce. Nie są więc postaciami uniwersalnymi i
trudno się z nimi utożsamiać. Poza tym mity, podobnie jak również
Biblia, mają charakter bardziej religijny. Choć ta ostatnia, mimo
że jej ośrodkiem jest Bóg, również może uczyć. Przykładowo
przypowieść o Kainie i Ablu może obrazować to, że nie należy
się kierować agresją, mimo że często towarzyszy w kontaktach z
rodzeństwem.
Nie
bez znaczenia w baśniach jest podział na dobro i zło. Czarne i
białe. Dzieci nie rozumieją, że pomiędzy istnieje wiele odcieni
szarości. Taka polaryzacja ułatwia im więc zrozumienie treści i
pojęcia zasad funkcjonowania świata. Jak pisze autor:
Postacie baśniowe nie są ambiwalentne – nie są zarazem dobre i złe, jak my wszyscy w życiu realnym. Ponieważ w umyśle dziecka dominuje biegunowość, charakterystyczna jest ona także dla baśni. Postać jest albo dobra, albo zła; nic pośredniego nie istnieje. [...] Ukazywanie postaci tak biegunowo przeciwstawnych pozwala dziecku łatwiej uchwycić zachodzącą między nimi różnicę, niż gdyby były one przedstawione w sposób bliższy rzeczywistemu życiu, to znaczy z uwzględnieniem całej złożoności, która właściwa jest realnym ludziom5.
Dzieci
nie są też zdolne do abstrakcyjnego myślenia, zatem baśnie
dostosowane są do ich poziomu zrozumienia. Dlatego też rodzice nie
powinni lekceważyć ich jako błahe i nie popełniać błędu,
podsuwając im np. książki o bardziej skomplikowanej treści, bo
zwyczajnie ich nie zrozumieją. Za to poznając baśnie zdobędzie
narzędzia do łatwiejszego przyswojenia sobie trudniejszych lektur w
późniejszym okresie życia.
Co
może wydać się kontrowersyjne, autor sprzeciwia się zupełnemu
separowaniu dzieci od treści drastycznych czy nieprzyjemnych. Ujmuje
to tak:
Kiedy nie można dłużej przeczyć, że dane dziecko osaczają głębokie konflikty, lęki, gwałtowne pragnienia i że pada ono ofiarą procesów irracjonalnych wszelkiego rodzaju, dochodzi się do wniosku, że skoro dziecko to doznaje już lęku w tylu sytuacjach, należy je trzymać z dala od wszystkiego, co wydaje się przerażające. Określona baśń może istotnie w niektórych dzieciach wywołać lęk, ale gdy tylko zaczynają one być lepiej obeznane z opowieściami baśniowymi, przerażające aspekty baśni zdają się zanikać, a przewagę uzyskują - i to w coraz większej mierze - te właściwości baśni, dzięki którym słuchanie jej dodaje dziecku sił. Pierwotne uczucie przykrości z powodu doznawania lęku przekształca się w uczucie przyjemności, jakie budzi fakt, że lękowi stawiło się pomyślnie czoło i że lęk ten zdołało się opanować6.
Książka
Bettelheima jest dwudzielna. Pierwsza część ma charakter bardziej
ogólny, traktuje o problematyce i wartości baśni. W drugiej części
autor szczegółowo dokonuje psychoanalizy Jasia i Małgosi,
Czerwonego Kapturka, Jacka i łodygi fasoli, Królewny Śnieżki,
Dziewczynki o Złotych Kędziorkach i trzech niedźwiadkach, Śpiącej
Królewny, Kopciuszka oraz cyklu
baśni o narzeczonym lub narzeczonej zaklętych w zwierzę.
Pomimo
iż z tezami Bettelheima trudno się nie zgodzić, to należy jednak
pamiętać, że nie on jedyny analizował baśnie, a zastosowana
przez niego metoda psychoanalizy jest jedynie jedną z wielu
możliwych. Przed nim, w 1928 roku, Władimir Propp opublikował
słynną rozprawę Morfologia bajki,
w której ten rosyjski uczony
analizuje baśń z perspektywy strukturalistycznej. Z kolei Pierre
Peju w wydanej w 1981 roku książce Dziewczynka w
baśniowym lesie otwarcie
polemizuje z interpretacjami Bettelheima, zachęcając nawet aby w
ogóle wystrzegać się interpretowania baśni i po prostu dać się
porwać opowiadanym historiom, nie doszukiwać się ich głębszych
znaczeń na siłę. Nowszym, dość kontrowersyjnym opracowaniem na
ten temat, jest książka Biegnąca
z wilkami. Archetyp Dzikiej Kobiety w mitach i legendach
Clarissy
Pinkoli Estés
z 2001 roku. Autorka analizuje baśnie i legendy z punktu widzenia
feminizmu. Poszukuje w nich klucza do zrozumienia kobiecej psychiki i
do znalezienia lekarstwa na dręczące je choroby. Myślę, że warto
więc zapoznać się z interpretacjami baśni również z innych
punktów widzenia i pamiętać, że psychoanaliza jest bardzo
specyficzną, momentami wręcz absurdalną metodą (jeśli choćby
wziąć pod uwagę, że czyni założenie, że każda dziewczynka
czuje wstyd z powodu braku penisa).
Książkę
Brunona Bettelheima cechuje przystępność. Autor odwołuje się co
prawda do różnych teorii i nie wystrzega się specjalistycznej
terminologii, ale nie robi tego w sposób, który mógłby zniechęcić
do dalszej lektury. Dzięki temu nie jest to praca wyłącznie dla
akademików i literaturoznawców. Przede wszystkim jest adresowana do
rodziców – powinni zrozumieć jak istotne jest to, aby czytać
swoim dzieciom baśnie. Lektura pokieruje ich także przy tym jak
wykorzystać odpowiednie lektury, aby pokierować właściwym
wychowaniem swoich dzieci. Jednak to również książka, która
zainteresuje miłośników baśni – nie tylko odkryją w nich
znaczenia, o których mogli sobie wcześniej nie zdawać sprawy, ale
dzięki tej pozycji odkryją baśnie, których wcześniej nie znali
lub też zapragną wrócić do tych, których dawno już nie czytali.
Bettelheim odwołuje się nie tylko do tych klasycznych, jak np.
spisane przez braci Grimm, ale do baśni z różnych krajów świata.
W końcu z baśni nigdy tak do końca się nie wyrasta. Lubimy czasem
zapomnieć o szarym świecie i zagłębić się w świat cudowności.
Cudowne
i pożyteczne powstało w 1975 roku. Nie jest to okres bardzo
odległy, ale jednak od tego czasu świat uległ sporym przemianom,
zwłaszcza technologicznym, co ma odbicie choćby w naszym sposobie
spędzania wolnego czasu. Jeszcze czterdzieści lat temu telewizja
nie zabierała ludziom tak wiele uwagi. Zapewne również rodzice
byli mniej zabiegani. Dziś łatwiej jest włączyć dziecku
kreskówkę niż usiąść z nim i poświęcić trochę czasu na
przeczytanie książki. Również same dzieci chętniej ulegają tej
pierwszej opcji. Bettelheim sądził, że ilustracje w książkach
zabijają wyobraźnię i odwracają uwagę od samej treści. Lepsza
już jednak książka z obrazkami niż same ruchome obrazki bez
treści.
1 D.
Danek, Elementarz człowieczy,
[w:] Bruno Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O
znaczeniach i wartościach baśni, tom 1,
Warszawa 1985, s. 23.
2 Tamże,
s. 37.
3 B.
Bettelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i
wartościach baśni, t. 1,
tłum. D. Danek, Warszawa 1985, s. 39.
4 Tamże,
s. 41.
I nagle dostrzegłam zastosowanie humanistów we współczesnym świecie ;) Nigdy nie czułam się przekonana do tendencji do separacji od treści drastycznych. Miałam uczucie, że to próba udawania, że świat jest inny niż rzeczywiście, a wydaje mi się, że pierwszym krokiem do zmienienia tego co złe jest zaakceptowanie faktycznego stanu rzeczy. Nie miałam jednak pojęcia, że ktoś zajmował się tym z bardziej naukowego punktu widzenia. Chętnie sięgnę po tą książkę jak nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuń