Babadook - potwór z książki

Horrory zwykle mają jedną z kilku tendencji. Główne z grzechów tego typu produkcji to to, że zamiast przerażenia, budzą salwy śmiechu, albo że baaaardzo długo się rozkręcają, po to, by zbudować emocjonujący finał, do którego można dotrzeć tylko wtedy, jeśli wcześniej się nie zasnęło. Babadook ma wiele cech, które sprawiają, że można go nazwać horrorem co najmniej bardzo dobrym. Ciekawą historię, pełnokrwiste postacie, zdolność utrzymania stałego zainteresowania widza i potwora rodem z dziecinnych koszmarów. Dawno nie widziałam horroru, który pochłonęłam z tak wielkim zainteresowaniem.

Kilka słów o fabule: Amelia to kobieta, która od czasu śmierci męża nie radzi sobie z problemami. Pomimo swojej dobroci, ma trudności z wychowywaniem siedmioletniego Samuela, który jest problematycznym dzieckiem – agresywnym, bawiącym się bronią, ze zbyt wybujałą wyobraźnią, straszącym inne dzieci. Kobieta jest coraz bardziej zmęczona, a tymczasem odwraca się od niej nawet własna siostra. Pewnego wieczoru Amelia jak co wieczór czyta synowi na dobranoc. Jednak książka-rozkładanka, którą przyniósł jej syn jest makabryczna – rymowanka opowiada o tym, że należy bać się Babadooka, który wkradnie się do domu i wszystkich pozabija. Chłopiec po tej lekturze zaczyna się bać stwora z książki, a w domu zaczynają dziać się coraz dziwniejsze i straszniejsze rzeczy.


Z takiego scenariuszowego punktu wyjściowego mógł powstać dramat psychologiczny o kobiecie chorej na depresję, która popada w coraz większy obłęd. Mógł powstać kiczowaty horror będący wariacją na temat potworów z szafy. Powstała natomiast świetna produkcja, w której zamiast epatowania krwią i efektami specjalnymi, widzimy balansowanie na granicy obłędu i walki z siłami nadprzyrodzonymi, jednak mimo wszystko jest to nadal bardziej walka psychologiczna, niż efektowne wymachiwanie bronią.

Na sukces tego obrazu składa się między innymi znakomita kreacja bohaterów. Essie Davis jest niezwykle przekonująca w roli zmagającej się z bezsennością i samotnym macierzyństwem Amelii. Widzimy jej rosnące zmęczenie i pobłażliwość w stosunku do dziecka, któremu przydałoby się solidne lanie. Czekamy tylko aż w końcu wybuchnie, wyciągnie karabin i zacznie strzelać do wszystkich dookoła... Świetnie swoją rolę odegrał również zaledwie siedmioletni, debiutujący na ekranie, Noah Wiseman. Chłopczyk jest tak nieznośny, że mógłby posłużyć za argument w kampanii proaborcyjnej. Równocześnie potrafi być tak „kochany”, jak tylko siedmiolatkowie potrafią. W odpowiednich momentach potrafi się też wykazać sprytem i odwagą.


Choć elementy nadprzyrodzone i efekty specjalne nie przekreślają tego obrazu, to jednak miotanie ludźmi i postać Babadooka są słabszymi elementami filmu. Byłabym za subtelniejszym przedstawieniem bytności potwora (takimi jak np. agresja Amelii w finale) i za tym, żeby zamiast generować go w komputerze, przedstawić jako ubrania na wieszaku z wystającymi gałęziami zamiast rąk.

Film to mieszanka filmu psychologicznego, horroru i baśni w wydaniu dla dorosłych. Myślę, że półtorej godziny nie będzie czasem zmarnowanym dla nikogo, kto lubi którąkolwiek z powyższych kategorii. Jennifer Kent ma za sobą w pełni udany debiut reżyserski.



Chcesz więcej kultury? Śledź ją na facebooku!


Share this:

CONVERSATION

3 komentarze:

  1. "Chłopczyk jest tak nieznośny, że mógłby posłużyć za argument w kampanii proaborcyjnej." You Made My Day :D Dobrze wiedzieć, bo miałem obejrzeć, a moi współlokatorzy - troglodyci mówili, że nie warto i seans odkładam z wieczora na wieczór:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzę więc przekonać się osobiście, zamiast słuchać współlokatorów ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń