Zmakdonaldyzowani pracownicy restauracji KFC


Jak pisze George Ritzer w swojej książce Makdonaldyzacja społeczeństwa, zasady działania restauracji McDonald's przeniosły się nie tylko na inne placówki tego typu, ale również na ogólne życie społeczne. Jednak w swoim komentarzu chciałabym się skupić na tym pierwszym aspekcie.

Tuż po maturze, w 2010 roku, nie byłam łakomym kąskiem dla rynku pracy. Nie miałam ani doświadczenia zawodowego, ani żadnego konkretnego doświadczenia zawodowego – ukończyłam liceum ogólnokształcące o profilu humanistycznym. Zatem nie mogłam wybrzydzać. Chcąc nie chcąc, jeszcze przed rozpoczęciem studiów na filologii polskiej, po których i tak – jak złośliwie żartowano – miałam trafić do tego miejsca, rozpoczęłam pracę w restauracji KFC. Na własnej skórze doświadczyłam tam przejawów makdonaldyzacji: kalkulacyjności, efektywności, przewidywalności i możliwości manipulacji.

Kalkulacyjność. Wiązała się ze ściśle określonymi standardami. Frytki należało smażyć dokładnie przez trzy minuty. Mała porcja miała mieć dokładnie 70 gram, duża 110. Nawet solenie ich musiało przebiegać w ściśle określony sposób. Toteż wszystko trzeba było robić szybko i sprawnie. Klient musi być zadowolony, klient nie może czekać. To satysfakcja klienta musiała być ogromna. Moja pensja już niekoniecznie.

Efektywność. Podobnie jak wyżej: nie jestem człowiekiem, jestem pracownikiem KFC. Nie płacą mi za myślenie, a za szybkie i sprawne działanie. Zawsze kręcił się obok jakiś menadżer, który poganiał: „Robisz to dobrze, ale rób to trzy razy szybciej”.

Przewidywalność. Praca w KFC to nie praca dla ludzi kreatywnych. Tu kanapka musi się składać z dokładnie takich samych składników, z dokładnie określonej ilości. Zrobiona w Gdańsku, musi smakować dokładnie tak samo jak zrobiona w Krakowie. Do każdego klienta należy się zwracać z dokładnie takimi samymi słowami. Nawet każdy dzień pracy w tym miejscu musi wyglądać tak samo.

Możliwość manipulacji. Cecha ta czyniła z pracowników ludzkie automaty. Robić co trzeba, mówić co trzeba. To nie miejsce na indywidualność. W przypadku braku podporządkowania, od razu znajduje się ktoś na moje miejsce.

Powyższe cechy się przeplatają i wynikają jedne z drugich.

George Ritzer w swojej książce obok wad takiego systemu wymienia również zalety. Ja osobiście dostrzegam jednak więcej wad niż zalet. Nie pracowałam w KFC zbyt długo, ale jednak wystarczająco długo, by w kolejnych latach szukać pracy w innych miejscach. I właśnie praca w tych innych miejscach sprawiała mi więcej satysfakcji.


Chcesz więcej kultury? Śledź ją na facebooku!

Share this:

CONVERSATION

2 komentarze:

  1. Według mnie, w tym konkretnym przypadku, wady czy też zalety trzeba rozgraniczyć według tego kim jest ich odbiorca, gdyż jest to niemal niemożliwe aby jednoznacznie określić, czy dane kryterium jest negatywne lub pozytywne. Tak skonstruowany system odnosi ogromne sukcesy... Jeszcze nie słyszałem, żeby sieć McDonalda, czy KFC splajtowały - system się sprawdza. Dla pracownika niewątpliwie te kryteria będą kojarzyć się negatywnie (chyba, że ktoś zawsze marzył, żeby być robotem). Dla właściciela jest to wyznacznik jakości i zarazem sukcesu.
    Pracownika nie powinno obchodzić czemu jest to 70g, czy 110g, bo ma płacone za to, że równo nasypie (oczywiście jak najmniej, aby pracodawca miał jak największe zyski). Nierównomierne porcje tych samych zestawów byłyby niesprawiedliwe wobec klienta. Jak to w gastronomii - klient nasz pan. Pracownik 0 ; Pracodawca 1
    Przy ogromnym zainteresowaniu tego typu jedzeniem efektywność to podstawa, a żeby być efektywnym trzeba działać szybko i sprawnie. Na tym polega idea sieci fast food:) Bardziej opłaca się obsłużyć 100 klientów niż 50. Pracownik 0 ; Pracodawca 1
    Gdyby kanapka zrobiona w Gdańsku wyróżniała się od tej z Krakowa, wszyscy by woleli wyrób gdański, a sieć nie przynosiłaby równomiernych korzyści. To się tyczy wszystkich sieciówek:) I to jest dobry wstęp do przejścia poza fast foody i ukazania makdonaldyzacji w innych sferach życia:)
    Pracownik 0 ; Pracodawca 1
    Pracownik nie stosujący się do systemu, burzy jego harmonie, zasiewa ziarno buntu, który może zniszczyć całą ideę. Na to pracodawca nie może sobie pozwolić, bo to spowodowałoby straty.
    Pracownik 0 ; Pracodawca 1
    Są ludzie, którzy podporządkują się do wszystkiego - takimi najlepiej rządzić. Tacy ludzie odnajdą się w roli pracownika sieci KFC, czy McDonald. Nie odmawiam tym ludziom ambicji, czy braku pomysłu na życie. Czasem to proza życia zmusza nas do ekstremalnego posłuszeństwa i pracy nawet na takich stanowiskach. Wszystkie wymienione elementy są już podstawą idei sieci fast food - system jest niebywale skuteczny.
    Bardzo chętnie poznałbym Autorze, Twój osobisty pogląd na makdonaldyzację innych dziedzin niż konkurencyjna sieć fast fooda, jak np. inne rodzaje pracy, szkoła, życie towarzyskie, wiara, czy zwykłe szare życie Kowalskiego. Może to być ciekawy tekst z szerokim spektrum do polemiki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście doświadczyłem czegoś podobnego jako kasjer w Biedronce (jestem facetem). Nie pasowało mi na tym stanowisku dosłownie wszystko. Aktualnie prowadzę swój sklep internetowy na OLX i importuje z Chin. Jest to zajęcie kreatywne, ale mniej zarabiam niż jako kasjer w Biedronce :(...

    OdpowiedzUsuń